Książka Oli Juszkiewicz z autografem

Razem z Olą Juszkiewicz przygotowaliśmy niespodziankę dla wszystkich wiernych fanów, którzy dopingowali ją w drodze o tytuł MasterChefa, 9. edycji popularnego programu kulinarnego. Pani Aleksandra będzie gościem Giżyckiego Centrum Kultury, gdzie w specjalnie przygotowanych, bezpiecznych warunkach, podpisze Wasze książki. Pozycja powinna się znaleźć w domu każdego giżycczanina, kochającego dobrą, regionalną kuchnię, a egzemplarz z dedykacją autorki będzie pamiątką na lata. 


Spotkanie z Aleksandrą Juszkiewicz Sobota, 19 grudnia w godz. 17.00 - 19.00


Podczas spotkania, należy pamiętać o dystansie społecznym i maseczkach oraz stosować się do zaleceń pracowników GCK dotyczących organizacji kolejki. A już dziś zapraszamy na krótki wywiad z autorką. W rozmowie z Aleksandrą Juszkiewicz pytamy nie tylko o gotowanie i książkę, ale także o plany na najbliższą przyszłość. Zapraszamy.  


Skąd wzięła się Pani pasja do gotowania, czy od zawsze interesowała Pani kuchnią? Gotowanie jest czymś, co towarzyszy mi przez całe życie. Myślę, że wyniosłam to z rodzinnego domu, gdzie zawsze przykuwało się wielką uwagę do gotowania, do produktów, do przekazywania tradycyjnych rodzinnych przepisów, ponadto wspólne posiłki przy jednym stole były zawsze bardzo celebrowane Jakie cechy, czynią kandydatów na MasterChefa zwycięzcami? Czy śledzi Pani losy poprzednich finalistów i czy może Pani dać złote rady uczestnikom przyszłych edycji programu?   Uważam, że nie ma jednej konkretnej cechy, która czyni nas zwycięzcami. Na pewno jest to wielka pokora, umiejętność słuchania, ale też autentyczność w tym co serwujemy dla Jury. Jeżeli mówię, że gotuję z serca, a podawane potrawy utożsamiam z regionem z którego pochodzę to tak faktycznie jest. Nie udaję, że moim konikiem jest kuchnia azjatycka w konkurencji o kuchniach świata, ale umiem tak wykorzystać swoją wiedzę, by powstało wyjątkowe danie, którego nie powstydziłbym się podać ambasadorowi Tajlandii.  Polska poznała Panią jako inżyniera ekologii i biologa. Czy uda się połączyć pracę z nową, kulinarną pasją, czy może wygrana wpłynie na zmianę życiowej drogi? Na razie staram się pogodzić moją pracę w zawodzie z pasją do gotowania. Na tym też chyba polega życie, by mimo wszystko mieć pasje, zainteresowania, które dają nam odskocznie od rutyny. Co przyniesie przyszłość - trudno powiedzieć - wiem jedno, że będzie mi bardzo ciężko zrezygnować z pracy na rzecz gotowania i na odwrót, bo po prostu bardzo lubię moje dwie dziedziny. Ale dzięki temu, że kładę ogromną uwagę na zagadnienia związane z ochroną środowiska, to zwracam również uwagę na to co ląduje na talerzu.  Czy myśli Pani o otwarciu własnej restauracji, jeśli tak, to czym by się ona charakteryzowała? Oczywiście, gdzieś tam z tyłu głowy rodzi się taka myśl. Na pewno byłoby to małe, przytulne bistro, gdzie w menu znalazłoby się dosłownie 5-7 pozycji. Ale za to kartę zmieniłabym co 2-3 tygodnie. Byłaby to na pewno kuchnia nasza, tradycyjna, ale z nutką nowoczesności - tak jak i przepisy w mojej autorskiej książce kucharskiej. Byłoby to miejsce, do którego żaden mieszkaniec Mazur nie wstydziłby się zabrać bliskich.  Z kim chciałaby Pani współpracować, od kogo się uczyć? Byłaby to moja najbliższa rodzina i przyjaciele. Mój rodzinny dom jest tak bogaty w fantastyczne tradycyjne i autentyczne przepisy, że taka lekcja od babci czy cioci byłaby na wagę złota.  Dużą wagę przywiązuje Pani do wyglądu, estetyki dań. Czy to wrodzone umiejętności, czy można się tego nauczyć? Jak, w prosty sposób, sprawić aby codzienny obiad wygląda bardziej apetycznie? Zawsze twierdzę, że jemy oczami - bardzo się z tym utożsamiam. Trzeba szukać wszędzie inspiracji i przede wszystkim trzeba chcieć, by nasza potrawa wyróżniała się wizualnie. Bo serwowane dania to trochę takie dzieła sztuki, trzeba znaleźć w sobie duszę artysty i tworzyć na talerzu.  Czy jest Pani zadowolona z nowo wydanej książki „Po pierwsze tradycja”, jak się nad nią pracowało? Jest to dzieło, z którego jestem bardzo dumna. Była to bardzo ciężka, ale i przyjemna praca - w końcu to moja pierwsza autorska książka! Jestem tym bardziej dumna, że pozycja w której oddaje kawałek tradycji kulinarnych warmii i mazur, spotkała się z ogromnym entuzjazmem mieszkańców naszego regionu. Takie reakcje rekompensują wszystkie te nieprzespane noce, podczas których redagowałam przepisy do "Po pierwsze tradycja".  

Fot. Małgorzata Kulas-Szyrmer